“Rytm zagubionych serc” Karolina Rudnik ~ recenzja

Po małej przerwie w czytaniu (nie licząc poradników dla mam 😉 ) wracam z recenzją jednej z nowości Wydawnictwa Szósty Zmysł – debiutanckiej powieści Karoliny Rudnik.

“Łucja po dramatycznych wydarzeniach szuka zapomnienia i pocieszenia w alkoholu oraz imprezach. Żyje chwilą, bo wie, co to znaczy stracić coś nieodwracalnie. Aż pewnej nocy poznaje Kamila, który wypełnia pustkę i przynosi spokój, jakiego nie czuła od dawna. Kamil niedawno zakończył związek i nie zamierza wiązać się ponownie. Zwłaszcza gdy jego była dziewczyna nie chce pogodzić się z rozstaniem. Rzuca się w wir pracy, nauki i przypadkowych znajomości. Do czasu, gdy spotyka Łucję, która burzy wszystkie jego postanowienia.”

Łucja to dwudziestojednoletnia, piękna, pokiereszowana przez życie dziewczyna. Kamil – chłopak z nieciekawą przeszłością, któremu udało się wyjść na prostą, usamodzielnić i stanąć na nogach. Kiedy splotły się ich losy wiadomo było, że nic nie będzie takie, jak wcześniej.

Początkowo książka wydawała mi się przewidywalna, jednak zdarzały się momenty trzymające w napięciu, w których nie wiadomo było, jak losy bohaterów się potoczą. Do samego końca historii towarzyszyło mi pytanie, czy faktycznie uda się im?

Dzięki narracji dwuosobowej możemy wczuć się w emocje obojga głównych bohaterów. Każdy z nich jest bardzo autentyczny, autorka stworzyła ciekawe, pozytywne postaci; dwie indywidualności z historią życia pozostawiającą piętno na każdym z nich. Kibicowałam im od momentu, w którym splotły się ich losy. Cała historia również dopracowana, realnie przedstawiona, nieprzekoloryzowana, przyjemna w odbiorze.

Moim zdaniem książka przedstawiana jako opis traum, należy jednak do tych lekkich historii, wciągających, idealnych na spokojny, relaksujący wieczór. Albo dwa – jak w moim przypadku (co przy byciu mamą malutkiego dziecka bardzo dobrze świadczy o książce 😉 ). Przeszłość głównych bohaterów mimo, że dramatyczna została przedstawiona dość powierzchownie, zaledwie wspomniana. Jednak może o to właśnie chodziło autorce – skupić się na teraźniejszości i aktualnych emocjach bohaterów z wyjaśnieniem tylko tego, co konieczne. Na pewno nie można zarzucić autorce zbyt długich opisów i rozwlekania się, co jest oczywiście plusem. Były momenty zaskakujące, były takie, przy których czekałam w napięciu, co za chwilę nastąpi, były takie, które koiły. Czytając zakończenie trudno było się nie uśmiechnąć, ukojenie zranionych serc, jakie autorka przedstawiła w książce naprawdę udziela się czytelnikowi.

Bardzo przyjemna powieść, polecam serdecznie, a autorce gratuluję takiego debiutu 🙂

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Szósty Zmysł.

Podobne wpisy